Rejestracja FAQ Użytkownicy Szukaj Forum  sympatyków i członków Ruchu Szensztackiego Strona Główna

Forum sympatyków i członków Ruchu Szensztackiego Strona Główna » Aktualności » IN VITRO - garść faktów, które warto poznać
Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
IN VITRO - garść faktów, które warto poznać
PostWysłany: Sob 2:54, 26 Lis 2005
krzemo
Administrator

 
Dołączył: 26 Cze 2005
Posty: 199
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Bydgoszcz


PRAWDA O IN VITRO (Nasz Dziennik 23.11.2005r.)

Zapłodnienie in vitro - fakty, nie interpretacje

Poczęcie dziecka jest tożsame z zapłodnieniem komórki jajowej kobiety komórką rozrodczą mężczyzny - plemnikiem. W warunkach prawidłowych, u zdrowej pary, odbywa się ono w jajowodzie. Jajowód to parzysty przewód łączący wnętrze macicy z okolicą jajnika, stanowiącego źródło dojrzewających komórek rozrodczych kobiety. We wnętrzu macicy - po zagnieżdżeniu się (implantacji) zarodka, czyli po połączeniu się go ze ścianą macicy - dziecko będzie się dalej rozwijało. Ten fizjologiczny (prawidłowy, zdrowy, normalny) proces może ulec zaburzeniu na każdym jego etapie, co prowadzi do niemożności poczęcia i/lub donoszenia ciąży.
Ginekologia, korzystając z osiągnięć naukowych embriologii, biologii komórkowej, biochemii i chirurgii, stara się rozpoznawać przyczyny niepłodności małżeńskiej i w miarę możliwości skutecznie je leczyć. Wspomniana przed chwilą skuteczność stała się zaczynem tworzenia szczególnych technik wspomagających zaburzoną prokreację, a właściwie jej brak. Techniki te zostały tak nawet nazwane - technikami wspomaganego rozrodu. Osobiście wolę je nazywać technikami wspomaganej prokreacji, ponieważ słowo rozród kojarzy mi się z weterynarią - z pełnym dla niej szacunkiem.
Techniki wspomaganej prokreacji są różne i cechują się mniejszą lub większą inwazyjnością, co oznacza większą lub mniejszą ingerencję w zaburzone funkcje prokreacyjne organizmu kobiety, mężczyzny - pary. Przykładem jednej z mniej inwazyjnych technik jest podawanie odpowiednio przygotowanego nasienia mężczyzny do wnętrza macicy leczonej kobiety. Technika ta pozwala na istotne skrócenie drogi plemników do miejsca, w którym winno dojść do zapłodnienia, czyli wspomnianego już jajowodu. Pozwala przez odpowiednie postępowanie laboratoryjne oddzielić plemniki, o których nauka o rozwoju zarodkowym - embriologia - stwierdziła, że nie mogą uczestniczyć w zapłodnieniu, bo są wadliwe, nieruchome czy wręcz nieżywe. Te plemniki nie stanowią już prawidłowych komórek rozrodczych; stają się balastem utrudniającym zapłodnienie przez zdrowy plemnik. Ponadto przeszkodą na drodze zdrowych plemników mogą być czynniki hamujące ich ruch, obecne w śluzie wytwarzanym w szyjce macicy. Aby ominąć te wszystkie przeszkody, proponuje się niepłodnej parze wprowadzenie zdrowych plemników do jamy macicy - najlepiej do okolicy, w której otwiera się do macicy jajowód. Technika ta nazywana jest inseminacją domaciczną lub wewnątrzmaciczną. Pozwala ona także - przy wykorzystaniu nasienia uzyskanego z banku nasienia - na poczęcie dziecka przez kobietę, której mąż nie posiada w swych jądrach komórek rozrodczych.
Do technik zaawansowanych laboratoryjnie i silnie ingerujących w proces prokreacji należy technika nazywana zapłodnieniem in vitro. "In vitro" oznacza dosłownie "w szkle". Myślimy wówczas o szkle laboratoryjnym - przysłowiowej próbówce. Stąd skrót myślowy - zapłodnienie w próbówce. Faktycznie, w tej metodzie wspomaganej prokreacji do połączenia się komórek rozrodczych i rozwoju początkowych faz wzrastania i kształtowania się nowego życia dochodzi w odpowiednio do tego przystosowanym naczyniu laboratoryjnym, które umownie możemy dalej nazwać próbówką.
Po osiągnięciu stadium rozwojowego właściwego z punktu widzenia embriologii zarodek zostaje wprowadzony (przy użyciu techniki zbliżonej do inseminacji wewnątrzmacicznej) do wnętrza macicy, gdzie zagnieżdża się w tkance wypełniającej wnętrze macicy, to jest w jej błonie śluzowej, z którą wspólnie utworzy struktury mające chronić i odżywiać rozwijające się - ale poczęte poza organizmem matki - nowe życie.
Dalszy rozwój tak "stworzonej" ciąży przebiega bez istotnych różnic w porównaniu z ciążą poczętą naturalnie - w jajowodzie - przez współżyjącą parę rodzicielską. Podobnie ma się rzecz z narodzeniem tak poczętego dziecka, które nie różni się niczym od narodzin każdego innego malca, może z wyjątkiem zwiększonego odsetka cięć cesarskich jako rozwiązania ciąży, co wynika na ogół z nadmiernych obaw o finał tej wysublimowanej techniki prokreacyjnej.
Powstaje pytanie, dlaczego te procedury medyczne, stosowane w "leczeniu" niepłodności małżeńskiej, budzą spory światopoglądowe i wielkie emocje. Starając się utrzymać w konwencji medycyny współczesnej, racjonalnej, a może raczej medycyny opartej na dowodach (EBM - evidence based medicine) - a do takiej medycyny należy się odwołać, pragnąc pozostać w sferze nauki - należy przyznać, że w toku procedur zapłodnienia pozaustrojowego, zapłodnienia in vitro, może dochodzić i dochodziło do świadomego i zaplanowanego niszczenia zarodków. Miało to miejsce w przypadkach wprowadzenia większej liczby zarodków do macicy (aby maksymalnie zwiększyć prawdopodobieństwo zagnieżdżenia się). Jeżeli ta większa liczba zarodków uległa implantacji, powstawała liczna ciąża wielopłodowa, która stwarzała niebezpieczeństwo jej niedonoszenia i ewentualnej straty, wskutek wcześniactwa czy innych powikłań, które mogą się pojawić w przypadku ciąży wielopłodowej (mnogiej). Stąd, kierując się prawdopodobnie ową skutecznością całej procedury, mającą przecież na celu urodzenie zdrowego dziecka, wybierano jeden lub dwa zarodki rokujące najlepsze szanse rozwojowe (zagnieżdżone najkorzystniej), a pozostałe poddawano tzw. selektywnej terminacji, czyli niszczono, zabijano.
Wśród procedur budzących istotny niepokój pozostaje kwestia przechowywania zarodków (zamrażania - bo tylko przez umieszczenie ich w bardzo niskiej temperaturze możliwe jest zabezpieczenie przed biologicznym zniszczeniem). Jest to postępowanie mające w swym założeniu służyć jako możliwość ponowienia ciąży u dotkniętej niepłodnością pary, bez konieczności ponownego pobierania komórek rozrodczych, łączenia ich w "próbówce" i tak dalej, czyli pozwalające ominąć wszystkie przedimplantacyjne etapy opisywanej procedury in vitro. Wystarczy zarodek "odmrozić" i po potwierdzeniu, że jest żywy, wprowadzić go do macicy. Trywializując - za 9 miesięcy mamy kolejnego potomka niepłodnej dotychczas pary. Takie były - prawdopodobnie - założenia. Rezultat jednak jest inny - w wielu laboratoriach zajmujących się tymi procedurami w zamrażarkach czekają embriony, których nikt nie potrzebuje, ponieważ ich "biologiczni" rodzice nie chcą - czy nie mogą - ich "wykorzystać". Czasami nie mogą, bo na przykład zginęli w wypadku drogowym.
Wśród budzących wątpliwości technik prokreacyjnych są także takie, które budzą istotne zastrzeżenia z biologicznego punktu widzenia, kiedy to sięga się po niedojrzałe biologicznie komórki, używając ich do rozmnażania. Powstaje w tym wypadku wątpliwość, którą można określić jako sprzeciw wobec kardynalnej zasady przetrwania ewolucyjnego, która - upraszczając - głosi, że dla dobra gatunku winno przetrwać i ulec replikacji "najlepsze DNA", czyli najlepszy molekularny wzór życia danego gatunku. Ale to już całkiem inna opowieść.
dr hab. n.med. Marian St. Gabryś, prof. nadzw.
Autor jest kierownikiem II Katedry Ginekologii i Położnictwa Akademii Medycznej we Wrocławiu.

Związek między zapłodnieniem w probówce, a dobrowolnym usunięciem embrionów ludzkich zachodzi zbyt często. Nie jest bez znaczenia, że w tych metodach o celach pozornie przeciwnych życie i śmierć podlegają decyzji człowieka, który w ten sposób czyni się na rozkaz dawcą życia i śmierci. Ta dynamika gwałtu i panowania może zostać niezauważona nawet przez tych, którzy chcą ją wykorzystać, a tymczasem sami zostają przez nią ujarzmieni. Faktycznie wspomniane dane i zimna logika, która im towarzyszy, powinny być brane pod uwagę w osądzie moralnym FIVET-u (zapłodnienie w probówce i przeniesienie embrionu): mentalność aprobująca przerywanie ciąży, która umożliwiła tę metodę, prowadzi, czy chce się tego, czy nie, do panowania człowieka nad życiem i śmiercią sobie podobnych, co może doprowadzić do radykalnego eugenizmu.
"Donum vitae". Instrukcja o szacunku dla rodzącego się życia ludzkiego
i o godności jego przekazywania. Odpowiedzi na niektóre aktualne zagadnienia

Także różne techniki sztucznej reprodukcji, które wydają się służyć życiu i często są stosowane z tą intencją, w rzeczywistości stwarzają możliwość nowych zamachów na życie. Są one nie do przyjęcia z punktu widzenia moralnego, ponieważ oddzielają prokreację od prawdziwie ludzkiego kontekstu aktu małżeńskiego, a ponadto stosujący te techniki do dziś notują wysoki procent niepowodzeń: dotyczy to nie tyle samego momentu zapłodnienia, ile następnej fazy rozwoju embrionu wystawionego na ryzyko rychłej śmierci. Ponadto w wielu przypadkach wytwarza się większą liczbę embrionów, niż to jest konieczne dla przeniesienia któregoś z nich do łona matki, a następnie te tak zwane "embriony nadliczbowe" są zabijane lub wykorzystywane w badaniach naukowych, które mają rzekomo służyć postępowi nauki i medycyny, a w rzeczywistości redukują życie ludzkie jedynie do roli "materiału biologicznego", którym można swobodnie dysponować.

Encyklika "Evangelium vitae"
Epidemia niepłodności

Rozmowa z prof. dr. hab. Bogdanem Chazanem, ginekologiem położnikiem, byłym krajowym konsultantem ds. ginekologii i położnictwa

Kiedy mamy do czynienia z problemem niepłodności?
- Niepłodność jest to stan, kiedy po roku regularnego współżycia płciowego bez stosowania środków ograniczających płodność nie dochodzi do poczęcia dziecka. To nie znaczy, że taka para już nie może począć dziecka. Jest to sygnał, by rozpocząć postępowanie lekarskie w celu ustalenia przyczyn tego stanu. Takich działań nie należy podejmować zbyt wcześnie. Są opinie, że dopiero po dwóch latach niezachodzenia w ciążę należy rozpocząć ustalanie przyczyny.
W swej praktyce lekarskiej spotkał się Pan z problemem niepłodności. Czy dotyczy on wielu par?
- Jeżeli niepłodność określamy tak, jak przedstawiłem powyżej, to taki stan dotyczy mniej więcej co piątej, szóstej pary. Natomiast jeśli mówimy o niepłodności trwałej, to dotyczy ona jednej dziesiątej par małżeńskich. Przyczyny mogą być różne. Uważa się, że po stronie kobiet leżą one w 50 proc. przypadków, w tym zaburzenia owulacji, czyli hormonalne, stanowią 20 proc., czynniki jajowodowe, głównie niedrożność jajowodów - 20 proc., a u 10 proc. kobiet przyczyną niepłodności są nieprawidłowości szyjki macicy. Mniej więcej w 35 proc. przyczyna niepłodności małżeńskiej jest po stronie mężczyzny. Pozostałe 10-15 proc. to niepłodność z nieznanych przyczyn.
Wyniki badań wskazują, że u 60 proc. par, u których przyczyny niepłodności są niewyjaśnione i które nie są leczone, dochodzi do poczęcia dziecka w ciągu trzech-pięciu lat. Natomiast wśród par, u których rozpoznano przyczynę niepłodności, zachodzi w ciążę 50 proc. Te liczby świadczą o tym, że nie należy się tak bardzo spieszyć z diagnozą i leczeniem, szansa na poczęcie dziecka istnieje u wielu par uważających się i uważanych przez lekarzy za niepłodne. Z drugiej strony, upływ czasu nie jest korzystny.
Jakie są najczęstsze przyczyny niepłodności?
- O mechanizmach zaburzeń płodności już mówiliśmy. Znamy wiele przyczyn, tak zwanych czynników ryzyka, których istnienie sprzyja niepłodności. Uważa się, że obecna "epidemia niepłodności" spowodowana jest przede wszystkim odkładaniem poczęcia dziecka na później. Płodność maleje wraz z wiekiem i trwaniem związku. Trzeba o tym pamiętać. Powodem niepłodności mogą być zaburzenia hormonalne, stany zapalne, przede wszystkim choroby przenoszone drogą płciową, endometrioza, zaburzenia immunologiczne, żylaki powrózka nasiennego u mężczyzn.
Czy niepłodność jest wyleczalna?
- Niepłodność to nie jedna choroba, ale następstwo różnych schorzeń. Ich leczenie, na przykład zaburzeń owulacji, stanów zapalnych, może dać oczekiwany rezultat. W niepłodności pochodzenia jajowodowego stosuje się leczenie operacyjne z wykorzystaniem mikrochirurgii i laparoskopii. Tutaj rzadziej osiąga się sukces. Żylaki powrózka również leczy się operacyjnie.
W jakim kierunku zmierza medycyna w leczeniu niepłodności?
- O leczeniu już wspomniałem, ale trzeba podkreślić znaczenie profilaktyki, jak w każdej dziedzinie medycyny. Trzeba unikać tych czynników, które mogą zaburzyć płodność. Myślę tu przede wszystkim o wczesnym rozpoczynaniu życia seksualnego, chorobach przenoszonych drogą płciową, o paleniu tytoniu, narkotykach, o wpływie niektórych czynników zawodowych i środowiskowych.
Czy do tych przyczyn można zaliczyć stosowanie antykoncepcji?
- Antykoncepcja może niekorzystnie wpływać dwiema drogami. Po długim stosowaniu hormonalnych środków antykoncepcyjnych może dochodzić do zaburzeń cyklu miesięcznego. Wkładki wewnątrzmaciczne mogą ułatwiać szerzenie się zakażenia i prowadzić do niedrożności jajowodów. Długotrwałe stosowanie antykoncepcji przesuwa w czasie planowany termin poczęcia dziecka. W zaawansowanym wieku trudniej zajść w ciążę, częściej dochodzi do niepowodzeń prokreacji.
W jakim wieku kobiety powinny decydować się na poczęcie dziecka?
- Z czysto biologicznego punktu widzenia - w 20.-25. roku życia. Pamiętajmy jednak, że są i inne uwarunkowania decyzji prokreacyjnych.
Czy są w Polsce jakieś ośrodki, do których mogłyby się zwrócić po pomoc osoby mające problem niepłodności?
- Takie ośrodki znajdują się w wielu szpitalach, zwłaszcza w akademiach medycznych i instytutach naukowo-badawczych. Problemem jest to, że bliżej miejsca zamieszkania kobiet nie ma oddziałów, gdzie para małżeńska mogłaby znaleźć wszystko na miejscu, a więc pełną diagnostykę przyczyn, wszystkie możliwości leczenia, pomoc psychologiczną, prawną i socjalną.
Do głównych nieprawidłowości w zakresie postępowania medycznego należy rozproszenie działań. W jednym miejscu wykonuje się jakieś badania diagnostyczne, stosując różne odmiany metod, gdzie indziej ktoś, kto nie ma odpowiedniego wyposażenia ani doświadczenia, próbuje wykonać operację. Nie tak dawno konsultowałem pacjentkę, która przeszła wcześniej operację z powodu trudności z zajściem w ciążę, wykonaną niestety nie metodą laparoskopową, tylko po przecięciu powłok brzusznych. Nic dziwnego, że doszło do zrostów pooperacyjnych, do niedrożności drugiego jajowodu. Inny lekarz, w małym miasteczku, uznał za stosowne wykonać drugą operację, też po otwarciu brzucha - starał się przywrócić drożność jajowodu. Obecnie szanse na przywrócenie płodności pacjentce są niewielkie. Ile kobiet traci płodność w ten sposób? Niestety, czasem nie przestrzega się standardów postępowania, zarówno w postępowaniu diagnostycznym, jak i w leczeniu. Problem niepłodności jest bardzo delikatny, ma pewne uwarunkowania natury psychicznej u kobiet i u mężczyzn. W związku z tym postępowanie medyczne powinna cechować ogromna odpowiedzialność, najpierw za słowa przy udzielaniu porady, potem za wybór i wykonanie procedur diagnostycznych i leczniczych.
Coraz częściej jako jeden ze sposobów leczenia niepłodności podaje się metodę zapłodnienia pozaustrojowego. Czy tę metodę można nazwać leczeniem?
- Zapłodnienie pozaustrojowe nie jest metodą leczenia niepłodności, jest to metoda obejścia problemu.
Czy są jakieś konsekwencje zdrowotne dla kobiet, które poddały się zabiegom zapłodnienia in vitro?
- Zapłodnienie pozaustrojowe łączy się z koniecznością pobrania komórek jajowych przy pomocy nakłucia jajników, przedtem trzeba doprowadzić się do owulacji przy pomocy leków hormonalnych. To powoduje czasami nadmierne pobudzenie jajników (hiperstymulację). Objawia się to najczęściej bólami brzucha, czasem pojawia się płyn w jamach ciała, co oznacza ciężkie powikłanie.
Czy dla dziecka poczętego w wyniku zapłodnienia pozaustrojowego nie ma żadnych konsekwencji?
- Ostatnio w piśmiennictwie medycznym podnosi się problem możliwych, nieznanych obecnie czy tylko podejrzewanych, odległych następstw rozwoju zarodka w bardzo wczesnej fazie życia w nienaturalnych warunkach. Zarodek ma bardzo duży potencjał rozwojowy, jednak nie można wykluczyć, że nawet niewielkie różnice tego środowiska w porównaniu z naturalnym środowiskiem wewnątrz jajowodu mogą w przyszłości niekorzystnie wpływać na rozwój człowieka.
Dziękuję bardzo za rozmowę. Małgorzata Jędrzejczyk

In vitro nie jest metodą leczenia

Rozmowa z ginekologiem położnikiem Ewą Ślizień-Kuczapską

Co wszyscy powinni wiedzieć o metodach in vitro?
- Na początek trzeba jasno powiedzieć, że nie są to metody leczenia niepłodności. Służą temu, żeby skonstruować, stworzyć człowieka poza łonem matki w warunkach laboratoryjnych, a następnie w postaci embrionalnej wprowadzić go do jej organizmu. To nie ma nic wspólnego z leczeniem. Rodzice po uzyskaniu dziecka nadal są niepłodni.
Niektórzy mówią, że najwięcej dylematów etycznych jeśli chodzi o in vitro wzbudza zamrażanie zarodków. Mówi się nawet, że są takie metody, w których ten etap jest pomijany. Sugeruje się, że wówczas problemu etycznego nie ma.
- Mówiąc o metodach in vitro, trzeba też uświadomić sobie, że kwestia zamrażania zarodków to tylko jeden z problemów etycznych dotyczących in vitro. Według naszych najnowszych badań, te zamrażane zarodki to potencjalni ludzie, którzy są zdrowi i mogą się urodzić. Drugim bardzo istotnym problemem jeśli chodzi o metody in vitro jest to, że mamy tu do czynienia z prenatalną selekcją. Chodzi o to, że preimplantacyjnie [przed umieszczeniem zarodka w łonie kobiety - przyp. red.] lekarze są w stanie ocenić, który z zarodków jest zdrowy, a który jest obarczony jakąś wadą. Wówczas państwo "x" lub "y" mogą powiedzieć, że nie chcą mieć takiego dziecka. Inaczej mówiąc, zostaje ono wyeliminowane. Powstaje pytanie: skąd czerpiemy prawo do wyboru, który z tych kilku zarodków ma być wszczepiony, a który wyeliminowany? Jeszcze raz podkreślam, że przy takich metodach doświadczenia dokonywane są po prostu na ludziach.
Właśnie, przecież nie od dziś wiemy, że człowiek pojawia się w momencie połączenia komórki jajowej z plemnikiem.
- Tak, dokładnie ten moment jest momentem poczęcia człowieka. Co więcej, ta mała istota właśnie w tej chwili ma już w pełni ukształtowany materiał genetyczny, pochodzący od matki i ojca, i tylko kwestią czasu jest, czy to wszystko rozwinie. A więc płeć, kolor oczu, kolor włosów, a nawet potencjalnie taka czy inna predyspozycja do chorób, wzrost, wygląd, zachowanie - to wszystko powstaje już na samym początku.
Wróćmy jeszcze do poruszonego wcześniej problemu selekcji prenatalnej. Czy znane są Pani jakieś przypadki szczególne?
- Wiem, że w niektórych ośrodkach za granicą, gdzie dokonuje się zapłodnienia in vitro, ma miejsce selekcja płci, np. eliminuje się chłopców, a wybiera się dziewczynki lub odwrotnie.
Czyli - parafrazując przysłowie - im dalej w las, tym więcej możliwości manipulacji.
- Zgadza się. To, że in vitro stosuje się od 27 lat i że ponad milion osób właśnie w ten sposób przyszło na świat, nie powinno być dowodem na to, że jest to metoda dobra i niemająca żadnych skutków ubocznych. Badania wskazują, że osoby te mogą nie mieć łatwego życia jeśli chodzi o sferę psychiki, np. ich relacje w rodzinie nie rozwijają się prawidłowo. Jednak o tym wszystkim nie mówimy.
Co dokładnie ma Pani na myśli?
- W swojej praktyce lekarskiej spotkałam takich rodziców i wiem, że przez całe lata mają później problemy z nadopiekuńczością wobec dziecka, stresem, napięciem, konfliktami między sobą. Rezygnują z wielu ważnych dla siebie spraw, ich wybory również nie do końca są właściwe. Kiedyś spotkałam kobietę, która kilkakrotnie próbowała metod in vitro. Wreszcie doszło do poczęcia. Już będąc w ciąży, leżąc w szpitalu, wybierała się na badania prenatalne. Wówczas powiedziała mi wyraźnie: jeśli okaże się, że to dziecko jest chore, to je usunie. To jest dramat i jednocześnie pewien paradoks: najpierw panicznie boimy się swojej płodności i uciekamy od niej, stosując różnego rodzaju środki zabezpieczające, antykoncepcyjne, potem pojawia się problem płodności, której, jak się okazuje, nie możemy osiągnąć, i znów idziemy w stronę kolejnych nadużyć, działając cały czas na bardzo delikatnej materii, jaką jest embrion, czyli mały człowiek.
Z zapłodnieniem pozaustrojowym wiąże się jeszcze jeden problem, mianowicie ciąża wielopłodowa. Mogłaby Pani wyjaśnić, jak to się ma do in vitro?
- Teraz już się odchodzi od tego procederu w in vitro, ale jeszcze niedawno żeby zwiększyć prawdopodobieństwo udanej inplantacji i ciąży, do jamy macicy wprowadzano pięć lub sześć zarodków. Zdarzało się, że wszystkie one były zdrowe i dobrze się rozwijały. Wówczas pojawiał się ogromny problem ciąży wielopłodowej, wielorakiej, która nie jest w stanie rozwijać się w ciele kobiety. I tu wyrastał kolejny dylemat etyczny - eliminacja; wybór, które dzieci mają zginąć, a które żyć. W tej chwili naukowcy starają się ten problem omijać. Obecnie nie wprowadza się już aż takiej liczby zarodków, ale jeszcze nie tak dawno tak było i ta eliminacja miała miejsce. Ponadto chcę tu zwrócić uwagę, że obróbka komórek jest bardzo intensywna. Są one poddawane różnego rodzaju manipulacjom w celu zwiększenia prawdopodobieństwa ich zapłodnienia, a następnie zagnieżdżenia. Chcę podkreślić, iż cały problem jest w tym, że dokonuje się tego wszystkiego na ludzkim organizmie. Co więcej, są to procedury nowe, a czas badań i obserwacji jest dość krótki, zatem ostateczny efekt tych działań nie jest znany. Nie chciałabym być zrozumiana jako osoba piętnująca rodziców, którzy mają dzieci poczęte pozaustrojowo. Pragnę jedynie podkreślić, że obecnie nie ma barier, które ograniczałyby możliwość nabycia przez rodziców dokładnej wiedzy o tym, jakie są przyczyny niepłodności i jak ją leczyć. Ostatecznie podejmowane przez nas decyzje zależą od naszego sumienia.
Dziękuję za rozmowę. Łucja Pietraszun
Skutki zapłodnienia in vitro

Niektóre współczesne czasopisma dla kobiet, a także inne środki społecznego przekazu przedstawiają zapłodnienie in vitro jako "jedyną szansę dla bezpłodnych małżeństw" i "leczenie niepłodności". Oba te twierdzenia są nieprawdziwe.

Warto zauważyć, że:
1. Szansą rodzicielstwa dla bezpłodnych małżeństw jest również adopcja, dająca miejsce we własnym domu i sercu dzieciom, które bardzo tego potrzebują.
2. Zapłodnienie in vitro nie leczy, gdyż nie przywraca zdolności samodzielnego poczęcia dziecka.
Procedura zapłodnienia in vitro składa się z kilku faz. Są nimi:
1. Stymulacja hormonalna - wywołanie superowulacji: Przez podawanie analogu GnRH stymuluje przysadkę mózgową do wyrzutu hormonów oddziałujących na jajnik. Skutkiem tego jest indukcja jednoczesnego dojrzewania wielu pęcherzyków jajnikowych. Przebieg stymulacji monitoruje się przez cały cykl codziennymi przezpochwowymi badaniami USG, które pozwalają zmierzyć rozwijające się pęcherzyki. Codziennie też oznacza się poziom estradiolu w surowicy krwi. Na podstawie tych badań modyfikuje się dawkowanie środka stymulującego stosownie do reakcji pacjentki.
2. Aspiracja pęcherzyka - pobranie gamet wymaga punkcji pęcherzyków jajnikowych dokonywanej w znieczuleniu miejscowym lub ogólnym. Punkcja wykonywana jest albo przy użyciu wprowadzanego przez pępek laparoskopu, albo sondy dopochwowej wprowadzanej drogą nakłucia sklepienia bocznego pochwy, albo sondy brzusznej. Przy wybraniu tej ostatniej metody wprowadza się igłę punkcyjną przez cewkę moczową i punktuje jajnik przez ścianę pęcherza moczowego. Po pobraniu komórek jajowych ocenia się ich dojrzałość, a następnie umieszcza w rurkach z pożywką hodowlaną.
3. Przygotowanie plemników - pobranie nasienia wymaga wcześniejszego przeprowadzenia kontroli bakteriologicznej i w przypadku stwierdzenia dużej ilości bakterii podjęcia leczenia antybiotykami. Przy pozytywnym wyniku badań następuje oddanie nasienia przez masturbację. Kolejne czynności, którym poddawane jest nasienie męskie, to: wyeliminowanie płynu nasiennego, wyselekcjonowanie żywych i najbardziej ruchliwych plemników, zastosowanie substancji polepszających ruchliwość i zdolność przeżycia plemników, ewentualnie izolację plemników z moczu w przypadku istnienia ejakulacji wstecznej do pęcherza moczowego.
4. Zapłodnienie - po mniej więcej 4-6 godzinach od pobrania komórek jajowych do płynu hodowlanego, w którym się znajdują, dodaje się ok. 200 tysięcy plemników. Po upływie 16-20 godzin sprawdza się, czy doszło do syngamii. Eliminuje się komórki zapłodnione polispermicznie lub aktywowane partenogenetycznie. U pozostałych zarodków obserwuje się rozwój w postaci podziału blastomerów. Duży odsetek zarodków zamiera w okresie przedimplantacyjnym, czego przyczyną są m.in. duże zmiany chromosomalne.
5. Implantacja - w celu uzyskania większego prawdopodobieństwa zagnieżdżenia do jamy macicy wprowadza się od 2 do 4 zarodków. Transfer dokonuje się przez szyjkę macicy przy użyciu cewnika, tj. rurki z giętkiego tworzywa. Szacuje się, że skuteczność zabiegu przy wprowadzeniu jednego zarodka wynosi 10 proc., przy dwóch - 15 proc., przy trzech - 25 proc., przy czterech - 30 proc. Ewentualność ciąży mnogiej wiąże się ze znacznym ryzykiem medycznym. Z tego względu przeniesienie większej liczby zarodków uzależnia się od wieku kobiety, z zastrzeżeniem poinformowania partnerów o ryzyku i możliwości uśmiercenia niektórych, czyli eufemistycznie nazywanej "selektywnej redukcji zarodków" w przypadku ciąży wielorakiej.
Zapłodnienie in vitro jest:
* manipulacją na ludzkich gametach,
* sprowadzaniem człowieka do laboratoryjnego zagadnienia,
* "produkowaniem" i "hodowaniem" ludzi,
* przywłaszczaniem przez człowieka miejsca należnego Bogu.
Poza tym niesie ono wiele negatywnych skutków w sferze fizycznej, psychicznej, duchowej i społecznej. Warto je poznać, by nie dać sobą manipulować. Pogłębiona wiedza pozwala podejmować właściwe decyzje i zajmować słuszne stanowisko. Poznana prawda każe stawać w obronie człowieka i nigdy nie uwłaczać jego godności ani świadomie w nią godzić.
Fizyczne następstwa zapłodnienia in vitro:
* śmierć wielu dzieci w fazie embrionalnej i w późniejszym okresie życia;
* nierzadkie uśmiercanie dzieci nazywanych "nadprodukcyjnymi embrionami" w ramach tzw. aborcji selektywnej;
* częstsze wady wrodzone u dzieci poczętych w probówce;
* większa zachorowalność dzieci;
* obciążenie organizmu kobiety hiperstymulacją jajników;
* możliwość powstawania torbieli;
* ryzyko wystąpienia nowotworu jajnika;
* niewydolność lutealna jajnika;
* niewygoda i dolegliwości związane np. z punkcją oocytów;
* zwiększone ryzyko ciąż wielorakich;
* porody przedwczesne;
* mała masa urodzeniowa dzieci z ciąży mnogiej;
* ryzyko mutacji genetycznych przy manipulacjach dokonywanych na gametach i embrionach w celu modyfikacji określonych sekwencji genomu;
* ryzyko negatywnych następstw zdrowotnych dla matki i dziecka w przypadku przeprowadzania zabiegów in vitro wśród kobiet starszych.
Psychologiczne konsekwencje zapłodnienia in vitro:
* nadmierna koncentracja na jednym problemie (tj. bezdzietności i staraniach o to, by mieć dziecko);
* podporządkowanie dotychczasowego życia małżonków zabiegom związanym z poczęciem dziecka;
* brak czasu na spotkania towarzyskie ze znajomymi, zaniedbywanie ich;
* dyskomfort spowodowany wielokrotnymi iniekcjami, pobieraniem krwi, badaniami ultrasonograficznymi;
* napięcie emocjonalne i stres związany z oczekiwaniem na rezultaty kolejnych zabiegów;
* zwiększenie liczby konfliktów między małżonkami, teściami itp.;
* zawód związany z niepowodzeniami;
* zmęczenie i zniechęcenie;
* instrumentalizacja mężczyzny związana z pozyskiwaniem plemników poprzez masturbację;
* uprzedmiotowienie kobiety poprzez poddawanie jej sztucznej inseminacji, tak jak zwierzęcia;
* przedmiotowe traktowanie dziecka, które zamiast ciepła ciała i miłości rodziców zastaje szklane probówki i zimne lodówki;
* patologizacja postawy macierzyńskiej (matka nie chroni wszystkich dzieci, ale naraża je na śmierć i rozmaite zaburzenia, traktuje dziecko jak przedmiot, który musi zdobyć);
* postawa: za wszelką cenę "mieć dziecko", zamiast "być matką",
* dążenie do celu "po trupach", godzenie się na śmierć wielu embrionów i przyczynianie się do tego;
* nadopiekuńczość lub nadmierne wymagania wobec dzieci, których poczęciu towarzyszyły tak długotrwałe starania;
* możliwość "zespołu ocaleńca" u osób urodzonych z zapłodnienia in vitro: "dlaczego ja żyję, skoro tyle moich sióstr i braci zginęło?" - ciężar trudny do udźwignięcia, chęć zasługiwania na życie, balansowanie na granicy życia i śmierci.
Duchowe skutki zapłodnienia in vitro:
* lekceważenie Boga i stworzonych przez Niego praw;
* wykroczenie przeciwko I przykazaniu Dekalogu poprzez przypisywanie sobie władzy stwórczej ("bezkompromisowa wola posiadania dziecka za wszelką cenę staje się uzurpacją");
* traktowanie ciała ludzkiego, będącego świątynią Ducha Świętego, wyłącznie jako zespołu narządów przeznaczonych do dowolnych manipulacji (nie każdy sposób reprodukcji jest godny człowieka);
* ujmowanie życia ludzkiego w kategoriach hodowli degraduje człowieka do rzędu istot nierozumnych;
* wykroczenie przeciwko V przykazaniu: "Nie zabijaj", poprzez przyczynianie się do śmierci dzieci i narażanie własnego zdrowia;
* brak odczytywania swego powołania, tj. poznawania woli Bożej dla własnego życia;
* odejście od Kościoła, wiary, sakramentów;
* obniżenie wrażliwości na wartość życia ludzkiego;
* desenzytyzacja, czyli uniewrażliwienie ludzkiego sumienia, daltonizm etyczny;
* brak poszanowania wolności poczętego dziecka, jego autonomii, osobowej niepowtarzalności, prawa do miłości od poczęcia;
* dewaluacja aktów małżeńskich poprzez rozerwanie jedności dwóch zasadniczych celów współżycia seksualnego, tj. wyrażania miłości i przekazywania życia;
* naruszenie jedności i wierności małżeńskiej, zwłaszcza przy zapłodnieniu nasieniem dawcy;
* deprecjacja powołania małżeńskiego i rodzicielskiego;
* brak poszanowania dla integralności istoty ludzkiej w wymiarze fizycznym, psychicznym, duchowym i społecznym.
Społeczne skutki zapłodnienia in vitro:
* nieprzewidzialne i być może nieodwracalne skutki ekologiczne;
* społeczna aprobata manipulacji dokonywanych na istotach najsłabszych i całkowicie bezbronnych;
* prawna legalizacja czynów moralnie niedopuszczalnych;
* odmówienie embrionowi praw ludzkich, zatracenie wrażliwości sumień lekarzy i całego społeczeństwa;
* odwrócenie uwagi i zaprzestanie prac badawczych nad sposobami faktycznego leczenia niepłodności;
* niesprawiedliwy podział środków finansowych, przeznaczanie ich na godzące w życie i zdrowie człowieka manipulacje związane z zapłodnieniem in vitro zamiast ratowania życia ludzkiego i leczenia;
* zakłócenie relacji w rodzinach;
* przy zapłodnieniach z zastosowaniem plemników z banków nasienia: brak znajomości biologicznego ojca, możliwość małżeństwa przyrodniego rodzeństwa;
* skazywanie dzieci na wychowywanie przez homoseksualistów przy dokonywaniu zapłodnienia in vitro wśród lesbijek;
* niepewny los zamrożonych embrionów, których rodzice zmarli lub zrezygnowali z posiadania dziecka.
Wydaje się, że u wielu współczesnych zwolenników zapłodnienia in vitro występuje nie tyle zła wola, co niewiedza. Artykuły poczytnych czasopism opisują zwykle zapłodnienie in vitro w samych superlatywach. Zwykle jednak są to artykuły sponsorowane, reklamujące usługi osób zarabiających na tym procederze. Trzeba więc uzupełnić wiadomości i poznać prawdę, która wyzwala. Fałszywe, zliberalizowane poglądy namawiają do tolerancji zapłodnienia pozaustrojowego, jednakże nie wolno tolerować niczego, co jest moralnie złe, szkodliwe, nikczemne.
dr Urszula Dudziak, Instytut Nauk o Rodzinie, KUL

Wyliczone powyżej skutki zapłodnienia in vitro zostały opisane szerzej w książce Joanny Budzyńskiej i Urszuli Dudziak "Zapłodnienie in vitro w ocenie nauczycieli", którą można zamawiać w Wydawnictwie Edukator mieszczącym się w Częstochowie przy ul. Pułaskiego 4/6, tel. (34) 368 42 15, e-mail: [link widoczny dla zalogowanych]; a także w pracach: W. Bołoza, B. Chyrowicz, S. Kornasa, S. Olejnika, T. Stycznia, T. Ślipko, H. Dobiosch. Warto je poznać, bo przyjęcie właściwego stanowiska wymaga posiadania rzetelnych informacji.


Embriony uzyskane w probówce są istotami ludzkimi i podmiotami prawa; ich godność oraz prawo do życia powinny być uszanowane od pierwszej chwili ich istnienia. Wytwarzanie embrionów ludzkich przeznaczonych jako dostępny "materiał biologiczny" jest niemoralne.
W zwyczajnej praktyce zapłodnienia w probówce nie wszystkie embriony zostają przeniesione do łona matki; niektóre zostają zniszczone. Kościół, tak jak potępia dobrowolne przerywanie ciąży, również zabrania godzenia w życie tych istot ludzkich. Należy podnieść oskarżenie szczególnej wagi przeciw dobrowolnemu zniszczeniu embrionów ludzkich, uzyskiwanych w probówkach, dla wyłącznego celu badawczego, czy to przez sztuczne zapłodnienie, czy przez "podział bliźniaczy".
"Donum vitae". Instrukcja o szacunku dla rodzącego się życia ludzkiego i o godności jego przekazywania. Odpowiedzi na niektóre aktualne zagadnienia

Zagrożenia dla matek i potomstwa

Coraz dokładniej widać zagrożenia dla matek i potomstwa, które przyszło na świat metodą in vitro, płynące z konfliktu natury z biotechnologiami. O tych zagrożeniach mówi się niechętnie i niewiele.
Pierwsze dziecko z probówki przyszło na świat w 1978 r. w Wielkiej Brytanii. Wystarczy prześledzić pewne doniesienia ze świata (chociażby na stronach internetowych Human Life International: [link widoczny dla zalogowanych]), aby dowiedzieć się, że poczęcie w ten sposób niesie zagrożenie dla zdrowia matki i dziecka. Te fakty są ukrywane.
W styczniu 2002 r. ukazała się notatka o barierze naturalnej, która jest jedną z przyczyn utrudniających implantację dziecka poczętego. Profesor Alan Beer z Chicago Medical School stwierdza, że kobiecy system immunologiczny traktuje wprowadzone do macicy embriony jako obcą tkankę. Z grupy badawczej matek, które przeszły 3 nieudane próby poczęcia metodą in vitro, 7 na 10 miało znacznie podwyższony poziom czynnika, który występuje w przypadku chorób autoimmunizacyjnych.
O zwiększonym ryzyku wystąpienia wad układu rozrodczego u dzieci poczętych w sztuczny sposób poinformowano w czerwcu 2002 roku. Badania genetyków pracujących pod kierownictwem dr. Kena McElreavey z paryskiego Instytutu Pasteura dowiodły, że około 5 procent mężczyzn z zaburzeniami płodności ma zmutowany chromosom Y w niektórych komórkach, np. plemnikach. Z połączenia tak zmutowanego plemnika z komórką jajową może urodzić się dziecko - chłopiec z niedorozwojem płciowym, dziedzicząc przypadłość po ojcu.
U dzieci poczętych in vitro dochodzi także do rozwoju wad układu moczowego, takich jak np. rozwój pęcherza moczowego na zewnątrz organizmu. Naukowcy twierdzą, że prawdopodobieństwo wystąpienia wad układu moczowego jest u nich 7 razy większe niż u pozostałych dzieci.
Listopad 2002 r. - kolejne badania medyczne potwierdzają, że dzieci poczęte in vitro cierpią na liczne wady wrodzone. Lekarze z dwóch amerykańskich uczelni - Uniwersytetu Johna Hopkinsa i Waszyngtońskiej Akademii Medycznej w St. Louis - odkryli, że zapłodnienie pozaustrojowe związane jest z występowaniem u dzieci rzadkiej kombinacji wad wrodzonych przejawiających się w niekontrolowanym rozroście różnych tkanek. Naukowcy dokonali analizy danych statystycznych z krajowego rejestru osób chorych na zespół Beckwitha-Wiedemanna (BWS - choroba uwarunkowana genetycznie, prowadzi do rozwoju hipoglikemii oraz guzów nowotworowych). Okazało się, że dzieci poczęte in vitro są sześciokrotnie bardziej narażone na BWS niż poczęte siłami natury. U dzieci dotkniętych syndromem Beckwitha-Wiedemanna dochodzi najczęściej do rozwoju tzw. guza Wilmsa (nerczak zarodkowy), wątrobiaka zarodkowego, nerwiaka niedojrzałego i innych nowotworów. Prawdopodobieństwo wystąpienia zaburzeń jest wprost proporcjonalne do czasu przechowywania embrionów w sztucznym środowisku przed przeniesieniem do organizmu matki.
W opinii amerykańskich naukowców z Cornell University, wady genetyczne dzieci poczętych metodą in vitro są wywołane działaniem preparatów wykorzystywanych do stymulacji jajeczkowania oraz preparatów ułatwiających implantację dzieci w organizmie matki. Poważne uszkodzenia mogą być również spowodowane przez substancje tworzące specjalne kultury, w których żyją embriony przed wprowadzeniem do łona matki oraz przechowywanie ich w ciekłym azocie.
Metoda in vitro niesie również ryzyko dla zdrowia i życia kobiet. W kwietniu 2003 r. w Krakowie zmarła 29-letnia kobieta, która poddała się technice in vitro. Do śmierci pacjentki doszło podczas pobierania komórek jajowych. Jak ustaliła prokuratura, lekarka anestezjolog po podaniu pacjentce pierwszej dawki leku znieczulającego podała jej kolejną dawkę, nie czekając na skutki pierwszej. Doszło do niewydolności oddechowej, a lekarze zbyt późno zareagowali. Można by powiedzieć: zwykły błąd w sztuce, mógł zdarzyć się przy każdym innym zabiegu. Tak. Ale każda inna ingerencja chirurgiczna jest konieczna ze względu na zdrowie, natomiast in vitro nie jest zabiegiem ratującym zdrowie czy życie.
Magdalena Garbacz

Techniki zapłodnienia w probówce mogą otworzyć możliwości innych form manipulacji biologicznej i genetycznej embrionów ludzkich, takich jak: usiłowania lub plany zapłodnienia między gametami ludzkimi i zwierzęcymi, ciąża embrionu ludzkiego w łonie zwierzęcym, hipoteza lub projekt zbudowania sztucznych macic dla embrionów ludzkich. Metody te są sprzeczne z godnością istoty ludzkiej właściwą embrionowi i równocześnie zagrażają prawu każdej osoby do poczęcia i urodzenia się w małżeństwie i przez małżonków.
"Donum vitae". Instrukcja o szacunku dla rodzącego się życia ludzkiego i o godności jego przekazywania. Odpowiedzi na niektóre aktualne zagadnienia

"Wybrane", a nie "przyjęte"

Rozmowa z Beatą Rusiecką, psychologiem terapeutą

Niepłodność ma wiele przyczyn. Czy wśród nich można wyodrębnić również psychiczne?
- Tak, jeśli przyjmiemy, że człowiek jest jednością psychofizyczną. Dysfunkcje ciała związane są ze stanami psychiki. Trudno ocenić, czy jednego pokolenia. Zawsze też dajemy miejsce na tajemnicę - czynnik wyższy, którego nie sposób tłumaczyć stanem psychicznym czy somatycznym. Niezależnie od tego obserwujemy wzrost ilości problemów związanych z niepłodnością. Znamienne jest, że Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) potraktowała problem niepłodności jako problem społeczny, właśnie w czasach, w których dobiegają nas echa dyskusji, czy osoby niepełnosprawne, nieuleczalnie chore lub starsze albo niektóre dzieci powinny istnieć. Prowadzi to do tego, że tracimy pewność, czy my sami mamy prawo istnieć. Powoduje to głębokie zranienia, sięgające nawet sfery ciała. Takie zranienie może stać się również przyczyną niepłodności.

Dlaczego ten lęk wpływa na ciało?
- Ciało reaguje na to, co przeżywamy, a przez swoje dysfunkcje informuje o zaburzeniach sfery emocjonalnej. Można więc też spojrzeć na chorobę, na niedomagania somatyczne, np. na niemożność poczęcia dziecka, z pewnym zrozumieniem - takim, że ciało chce coś powiedzieć. Można by się zapytać, co ono mówi.
O czym ono mówi? Czy o lęku przed własnym istnieniem, czy również przed istnieniem przyszłego potomstwa?
- Spójrzmy na psychikę ludzką jak na lodową górę. Nad powierzchnią wody widnieje tylko jej wierzchołek, a cała potęga i potencjał spoczywają pod powierzchnią lodowatej wody. Tak więc na szczycie owej góry stoi człowiek narzekający na niemożność poczęcia dziecka i to jest to, co widzimy na zewnątrz - ból rodzica i przeżywane nieszczęście z powodu braku potomstwa. Jednak jeśli ktoś odważy się poznać siebie, czyli zejść do tych części nas samych, które nie zawsze sobie uświadamiamy, tak jak do lodowatej wody oceanu i zagłębić się w sferę problemu niepłodności - to być może odkryje tak naprawdę swoją niechęć do istnienia własnego lub do tego, żeby dać to istnienie komu innemu, albo lęk przed tym.
Czy technika in vitro ma wpływ na rozwój poczętych w ten sposób dzieci?
- Niestety, nie prowadzi się badań nad rozwojem dzieci poczętych in vitro. Natomiast obserwacje kliniczne wskazują, że dzieci, które podczas metody in vitro zostały "wybrane" do tego, by żyć, mają takie same problemy jak te, które uniknęły aborcji. Zadają sobie przez całe życie pytania: "Czy rzeczywiście to ja powinienem żyć?", "Czy mam do tego prawo?". Powoduje to zamęt wokół własnego istnienia i wynikający z tego cały kompleks problemów psychicznych, począwszy od tego, że te osoby nie wiedzą, czy mają prawo się rozwijać, kochać, a kończąc na tym, że w każdej chwili mogą umrzeć, np. jeśli staną się mało wartościowe i użyteczne. Skoro rodzice lub lekarz wybrali je do życia, to wydaje się im, że ci sami ludzie mogą zadecydować o tym, kiedy mają umrzeć. I odwrotnie - mogą chcieć same decydować o życiu kolejnego pokolenia.
Dzieciom z Zespołem Osoby Ocalonej trudno jest ukształtować swoją tożsamość. Mogą być niepewne, kim naprawdę są i po co istnieją. Z badań wynika, że osoby te z jednej strony obawiają się śmierci, a z drugiej spodziewają się, iż umrą śmiercią nagłą. Są przekonane, że ich życie nie będzie sukcesem i że będzie bardzo ciężkie. Wierzą, że ostatecznie spotka je jakaś nagła zagłada, a ich życie będzie pasmem udręk i ciężarów.
Skąd wiemy o takich problemach osób ocalonych?
- Zakrojone na szeroką skalę badania przeprowadzone przez psychiatrę dziecięcego i psychologa klinicznego prof. Philipa Neya, związanego m.in. z takimi uniwersytetami jak The University of British Columbia, McGill University, University of London, The University of Illinois. Profesor Ney prowadził zajęcia oraz treningi psychoterapeutyczne, a także badania naukowe na ten temat. Wyniki badań nad osobami ocalonymi od aborcji potwierdziły obserwacje klinicystów z całego świata, skupionych w stowarzyszeniu terapeutów, zajmujących się problematyką przemocy, zaniedbania i strat dziecka. Okazało się, że głównym problemem osób ocalonych od aborcji jest wina egzystencjalna: "Czy na pewno to ja powinienem istnieć, czy może ktoś inny?".
Czy może Pani rozwinąć ten wątek?
- Osobę ocaloną trapi ogromna złość z tego powodu, że jest dzieckiem "wybranym", aby żyć (przez lekarza czy rodzica), a nie "przyjętym" jako "taki, jaki jestem". To "wybraństwo" powoduje patologiczny rozwój więzi między rodzicami a dziećmi, wynikający z niezrozumiałego i nieświadomego lęku przed rodzicami. Dzieci te np. nie lubią się przytulać do rodziców, ale są zbyt silnie z nimi związane. Z jednej strony chcą zadowolić swoich rodziców, z drugiej czują do nich wstręt i niechęć, bojąc się, że mogłyby stracić życie. Przypuszczają, że rodzice mogą również zadecydować o ich śmierci. Będąc dziećmi, a następnie ludźmi dorosłymi, boją się śmierci, a jednocześnie ryzykują ją na każdym kroku, poruszając się na krawędzi ryzyka, by rozwikłać konflikt i przekonać się, czy rzeczywiście boją się śmierci.
Czy te problemy dotyczą jedynie osób, które wiedzą, w jaki sposób zostały poczęte, czy także tych, które nie mają pojęcia, w jaki sposób przyszły na świat?
- Takiej prawdy nie da się ukryć - wcześniej czy później osoby takie dowiadują się np., że były poczęte poza organizmem matki. Ponadto niezależnie od wiedzy świadomej dzieci te mają przeczucie, że coś z ich poczęciem "było nie tak". Często sygnałem do zadawania pytań są sny - nawiedzają je realistyczne obrazy mordu na ich rodzeństwie. Na przykład śnią, że ich rodzeństwo zginęło w katastrofie. Często dziecko takie zaczyna szukać rodzeństwa, którego nie zna, a za którym tęskni.
Wcześniej Pani nadmieniła, że badania na temat psychicznych skutków okołoporodowych strat dziecka nie są mile widziane, np. nie są dotowane przez państwa zachodnie. Dlaczego tak się dzieje?
- Nasze społeczeństwo chce b yć skuteczne i ta skuteczność jest mierzona na krótki dystans. W związku z tym nie chcemy zadawać sobie pytań, jakie są skutki długofalowe np. zapłodnienia pozaustrojowego. Moim zdaniem, psychologiczny powód tego jest taki, że gdybyśmy zaczęli wnikać pod powierzchnię wody, idąc w dół góry lodowej, to moglibyśmy poznać wiele niewygodnych i niebezpiecznych dla współczesnego świata informacji. Wiedza ta mogłaby nas zmusić, żeby coś zmienić w życiu, a na to już niekoniecznie mamy ochotę. Tak więc niedociekanie jest po prostu łatwiejsze. Również jeżeli sami mamy swój udział w tym, że stracone zostało dziecko, tym bardziej trudno uznać, że był to błąd.
Czy w swojej praktyce spotkała Pani osoby, których niepłodność została wyleczona dzięki terapii psychologicznej?
- Nie jest jeszcze modne, że pary zgłaszają się na terapię tylko z tego powodu. Jednak osoby niepłodne przychodzą na terapię, ponieważ z jednej strony chcą zmian w życiu na lepsze, także jeśli chodzi o przyjęcie tego, że nie mają własnych dzieci. Z drugiej strony - znam osoby, które będąc niepłodne, w trakcie pracy nad sobą, przyjęcia swojego istnienia, poczęły dziecko. Znam przypadki, gdy skuteczna okazywała się modlitwa.

Dziękuję za rozmowę.
Łucja Pietraszun


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 22:05, 17 Sie 2006
krzemo
Administrator

 
Dołączył: 26 Cze 2005
Posty: 199
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Bydgoszcz


Zastanawiam się ilu z Was dobrnęło do końca mojego poprzedniego posta w tym temacie Question


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 23:39, 17 Sie 2006
Sałata

 
Dołączył: 15 Sie 2006
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Białogard


Oj, kurczę, krzemo... Przegiąłeś z tym tekstem... Wink
A gdyby tak streścić następnym razem...? Myślę, że mało osób przeczyta... Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
IN VITRO - garść faktów, które warto poznać
  Forum sympatyków i członków Ruchu Szensztackiego Strona Główna » Aktualności
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 1 z 1  

  
  
 Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi  



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © phpBB Group
Theme designed for Trushkin.net | Themes Database.
Regulamin